Szkoła języków obcych – to marzenie, które zrodziło się we mnie wraz z otwarciem wolnego rynku po wielu latach komunistycznej stagnacji w Polsce. Marzenie, by uczyć języka angielskiego dzieci, młodzież i dorosłych, by otworzyć im drzwi do „zachodniego” świata…
Czy wiecie, że pierwszą siedzibą mojej szkoły był… kościół ??? Tak, tak – to czasy, gdy religię przeniesiono do szkół, a przy kościołach w całej Polsce pustkami świeciły sale katechetyczne. Pamiętam, jak jeden z moich potencjalnych uczniów zaczął rozmowę telefoniczną od „Niech będzie pochwalony…” 🙂 . Tak więc zaczęłam z błogosławieństwem bożym biznes zwany dziś szkołą językową, a jedną z moich pierwszych uczennic była Agnieszka – moja 5-letnia wówczas córeczka.
A tak wyglądało moje pierwsze ogłoszenie w lokalnej prasie: