Autor: Weronika Grzelak, absolwentka Black Horse
Cześć, nazywam się Weronika. Chciałabym podzielić się moją przygodą z językiem angielskim w Szkole Języków Black Horse w Wieluniu. Wpłynęła ona na to, czym się obecnie zajmuję, a jestem studentką Filologii Angielskiej w Poznaniu.
Kiedy to się zaczęło?
Na dodatkowe lekcje angielskiego zaczęłam uczęszczać w gimnazjum, a naukę w Black Horse kontynuowałam do matury. Przyznam, że były to cztery intensywne lata, podczas których po pierwsze przyswoiłam wartościową wiedzę, po drugie utwierdziłam się co do swojego wyboru studiów, a po trzecie trochę uodporniłam się na stres związany z przyszłymi egzaminami.
Nauka w Black Horse – korzyści
Zajęcia służyły pogłębianiu wiedzy z angielskiego i przy okazji pomagały mi oceniać stopień znajomości języka (stoi za tym rzetelność i konsekwencja lektorów). Czułam, że mój angielski idzie cały czas do przodu i w ciągu tych czterech lat polubiłam go jeszcze bardziej. Tu kolejny raz napomknę o kadrze, której zaangażowanie jest niemal zaraźliwe, a to zadziałało także na mnie. Z czasem czułam, że podjęcie studiów filologicznych może być dobrym wyborem.
Egzamin FCE w Wieluniu – moja decyzja
W międzyczasie nadszedł moment na przetestowanie się i zdobycie certyfikatu.
O przystąpieniu do egzaminu FCE zdecydowałam właściwie prawie spontanicznie, dość szybko podjęłam decyzję. Szybko też spiętrzył się w mojej głowie stres związany z tym egzaminem, ponieważ z podobnym nie miałam wcześniej do czynienia. Moje obawy dotyczyły poziomu, na którym przygotowałam się do egzaminu oraz komisji, która przeprowadzać miała całą, kilku-etapową procedurę.
Egzamin FCE – strach ma wielkie oczy…
Strach ma na szczęście tylko wielkie oczy – to, co mnie frapowało, na szczęście nie do końca okazało się zasadne. Lektorzy zadbali o gruntowne przygotowanie całej grupy, a podążanie ich wskazówkami, regularna obecność na zajęciach i oczywiście obowiązkowość wystarczyły, by zdać egzamin na zadowalającym poziomie. Sami egzaminatorzy (z moich wyobrażeń dorośli o poważnych twarzach) wprowadzili bardzo miłą i spokojną atmosferę, która w pełni pozwoliła skupić uwagę na samym egzaminie. Przystąpienie do niego pozwoliło oswoić się z samą formą (podobną poniekąd do matury, którą pisałam rok później), obyć się z poziomem stresu towarzyszącym egzaminom oraz dało obiektywną ocenę moich umiejętności.
Black Horse – jak wspominam tę szkołę?
Bardzo ciepło wspominam czas spędzony w Black Horsie. Uważam, że inwestycja w język to jedna z najbardziej trafnych decyzji moich rodziców ☺ . Muszę dodać też , że szkoła dopełniała mój czas nie tylko edukacyjnie, lecz także towarzysko. Nauka w grupie oznaczała nawiązywanie nowych znajomości, co wspaniale potrafiło wynagrodzić ciężki dzień w szkole, zajęcia do 19.00, czy powrót do domu z Black Horse’a w siąpiący deszcz.
Jeśli macie podobne doświadczenia – odezwijcie się w komentarzu. Może zechcecie opisać czas spędzony w naszej szkole i podzielić się swoja historią za pośrednictwem tego bloga?
Brak komentarzy